niedziela, 11 sierpnia 2013

Okolice Mietkowa, na południowy zachód od Wrocławia. Rekonesans I

Południowo-zachodnie strony Wrocławia od dawna były pożywką dla moich planów wyjazdowych, ale przejazd po nich samotnie trochę mnie przerastał. Dobrze jechać z kimś, kto ma mniej więcej oswojone jakieś nowe dla mnie tereny, bo mogę się skupić na jeździe, a nie na omijaniu szosy usianej kraterami itp. Po co się wysilać, skoro jak zwykle czas goni. Dzisiaj znowu z Adamem trochę tam pojeździliśmy, wyszło mi ponad 120 km, ale wrzucam fragment z dojazdem od Wrocławia i pętlą. Co ważne - teren jest przepiękny, a mądre poprowadzenie trasy wydaje się być możliwe do tego stopnia, że może uda się ominąć złej jakości asfalty, chociaż i tak spodziewałem się czegoś gorszego. Ponieważ to jeszcze nie gotowa trasa, poniżej kilka hasłowo wrzuconych elementów.


Bike route 2 281 484 - powered by Www.bikemap.net


Pofalowana droga z Mietkowa do Domanic. W pewnym momencie wspina się znacznie ponad poziom Jeziora Mietkowskiego i widok jest bardzo miły. Dodam, że non stop jedzie się na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Bystrzycy, asfalt jest przyzwoity, a horyzont zamykają bliskie już Sudety. Wiele pałaców i architektury w ogóle.


Podjazd do wsi Pożarzysko. Widokowo-widowiskowy. We wsi trylion zabytków.



Nie mam pojęcia, co to jest, ale się dowiem. Adam mówił o klasztorze. Pokopiemy, zobaczymy.

A to jest fragment dzisiejszej wycieczki, dla której powstał ten blog. Szosowaszosa jak się patrzy. Tylko półtora kilometra ze wsi Śmiałowice do Klecina. Ultrasuperpięknie.


Jakie problemy mogą spotkać szosowych hedonistów? Jak ruszamy w niedzielny poranek, i to taki bardzo wczesny, to możemy się spodziewać, że będzie problem z kawką i suplami. W Domanicach był otwarty sklep, ale to strasznie słaba radość. W Pożarzysku w niedzielę sklepobufetokafejka (obok kościoła, pod winogronami) czynna od 10.30. Pałac Krasków czynny od południa, podobnie Zacisze w Kraskowie. Trochę żal, bo trasa aż się prosi o jakieś zaktywizowanie ludzi. Pałac w Kraskowie jest tak uroczy, w takim miejscu i w ogóle, że dałbym 20 zł za espresso, żeby móc wypić je spokojnie po ponad 70 km w nogach, żeby się nacieszyć chwilą. Jeśli kiedyś przeczyta to manager obiektu - liczę, że podoła, bo chodzi tylko o espresso. Olać obiady, ale wystawić dwa stoliki, 4 krzesła i kawiarkę to chyba by było obłędnie miłe.

Najbliższa kawa była w Kątach Wrocławkich, w cukierni na rynku. Rynek w Kątach śliczny, architektura ciekawa (czy jest jeszcze jakiś rynek na Dolnym Śląsku z zachowaną własną halą targową?), kawa robi waty w powrocie do domu, sernikowe paliwo z malinami i winogronami wystarczy, by nie spóźnić się do na obiad. Niebawem wybierzemy się tam znowu, objedziemy trochę inaczej i - taki mam pomysł - przygotuję jakąś ładną trasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz