poniedziałek, 19 maja 2014

tu uwielbiam się zgubić. Wzgórza Strzelińskie, vol. 2 *****


 Całą noc mi się śniło to, gdzie jeździłem wczoraj. To takie miejsce, że na klawiaturę cisną się pełne patosu zwroty o "magiczności" czy "niesamowitości" tego obszaru. Patos patosem, ale tu jest naprawdę tak pięknie, że urywa głowę. 

Tekst i zdjęcia: szosowaszosa

Ale ale - przecież tu jest błoto, a i towery nie do końca szosowe. Zgadza się. Jednak nigdzie w okolicy nie znalazłem takiej ilości pięknie poprowadzonych dróg, jak tu. Owszem, wiele z nich było asfaltowanych pewnie ze 30 lat temu, ale nikt ich nie naprawiał przez ten czas i jakość nawierzchni jest dramatyczna do tego stopnia, że cieszą odcinki brukowane. Z jednej strony żal jak cholera i wyrażałem ten żal za każdym razem, gdy wspominałem o temacie (choćby na moim autorskim blogu, o tu czy w poprzednim wpisie na SZSZ - tu)

W skrócie - obojętnie, skąd jedziesz, zaparkuj sobie w Strzelinie (lub dojedź tu pociągiem z Wrocławia, całe 30 km na południe) i ze Strzelina ruszaj na południe. Ważne, żeby wpadł do:


1. Samborowiczek, w które są prześliczne, a do tego na pólnocno - zachodniej odnodze wsi droga gruntowa prowadzi takim oto wąwozem. Zdjęcia robione w biegu, bez czekania na światło i tanio obrobione instagramem mocno spłaszczają realne odczucia, ale cóż, nie miałem czasu na wyczekiwanie światła. Rower mnie poganiał. 



2. Wciąż Samborowiczki. Objedź je dookoła, widoki są szokujące jak na tak małe wzniesienia. A do Samborowiczek najlepiej wjechać od strony wsi Krzywina. Wszystko wg trasy z poprzedniego wypadu po Wzgórzach Strzelińskich. 


3. Z Samborowiczek pojedź do Miłocic, z a nich nie na Gromnik (jak ostatnio), lecz w dół do Kaczowic. Szybki zjazd, w dole zjazdu las, w lesie mini wąwozy - mnie zmasakrowały. Jacek nie widział, bo z każdym podjazdem wklejał wzrok w podłoże nie rozglądając się na boki :)


4. Witostowice - we wsi jest zamek na wodzie, ale prywatny i niedostępny dla zwiedzających. Jest też przystanek autobusowy, więc cóż - taki substytut. Tu zrobiliśmy pierwszy przystanek i po szaleńczym zjeździe z Dobroszowa studziliśmy hamulce. To znaczy ja, bo Jacek swoich nie używał. 



5. Kaczowice i Pogroda. Droga między nimi to jakaś masakra. Widoki jak z Toscanii, wspinaczki, zjazdy, kręte szlaki i zero ruchu niemal, więc nawet spokojnie w ten rejon można się zapuścić z przyczepkami z dziećmi. Widoki, dźwięki i zapachy dodają masę energii, ale też sporo jej pochłaniają. Warto mieć to na uwadze, bo sklepów tu niewiele z wyjątkiem większych wsi, jak Biały Kościów czy Przeworno. 





O, powyżej Jacek i jego Standardowa Postawa Podjazdowa - "na Frooma" ;) 

Warto tu wpaść na cały dzień. Atrakcji jest wiele, a do tego we wrześniu od kilku lat w Białym Kościele organizowany jest rajd rowerowy, który już przestał być rajdem, lecz zamienił się w maraton. Historie lokalne pełne są groźnych Czirnów, o których fani Sapkowskiego mogli czytać w Trylogii Husyckiej, a i po Husytach ślady są tu wciąż żywe, jak choćby kielichy na stodołach (ja znalazłem dwa w Dębnikach i jeden w Kuropatniku). Do tej pory mieszka tu trochę Czechów.




Route 2 608 031 - powered by www.bikemap.net

1 komentarz:

  1. No ładnie, cały czas jeżdżę tymi trasami bo tu mieszkam, polecam ostrą jazdę czerwonymi szlakami w lesie tych okolicach - podaję współrzędne: 50.682799, 17.074287

    OdpowiedzUsuń