niedziela, 2 marca 2014

Piekło w Raju. Wzgórza Strzelińskie off-szosowo *****/*


Jechałem sobie podjazdy, które momentami trochę mnie wykańczały (nie ma co, po dwóch kuracjach antybiotykowych i 3 miesiącach bez ciągłości treningów - jestem słaby) i rozmyślałem nad tym, jak wyglądają narady lokalnych urzędników. Niestety chyba są poza moimi zdolnościami kreacji. Na bank jednak musiało paść stwierdzenie, że jedyni przyjezdni to ci, którzy przywożą fanty osadzonym w pierdlu. A i osadzeni, i ich odwiedzający na bank nie jeżdżą na szosach, więc nie ma komu robić asfaltu. A mieszkańcy? Niech się cieszą spokojem - byłby asfalt, były by hordy dzikich rowerzystów. 
Foty: Tomasz Jędrzejewski & Szosowaszosa.

Ale pomysł był taki, żeby przejechać krainę wyznaczoną przez Wzgórza Strzelińskie takimi miejscami, gdzie są piękne widoki, a jednocześnie nie ma asfaltu. Inaczej - kiedyś był, ale to musiało być strasznie dawno temu. Zdjęć mało - starałem się przeżyć.


Takie wibracje i taki banan na moim już powoli starzejącym się obliczu były by obecne na najbardziej odjechanej części trasy - z Dobroszowa do Witostowic. Zjazd szybki, w pięknym otoczeniu. Las, zakręty, przecinający drogę jar - wszystko bardzo intensywne i strasznie ładne. Fajnie by było móc się skupić na tym wszystkim, ale ja byłem pochłonięty walką.



Zbiornik wodny Przeworno - prędzej znajdziemy wodę na Marsie, niż tu. Ale czasem jest i wtedy jest tu ładniej. Na drodze ze Strzelina do Przeworna dużo ciekawych zabytków kolejowych, jak ktoś lubi. A jak nie - to wystarczą same widoki. Właściwie falowania terenu nie są tu jakieś silne, ale bardzo malownicze, a podjazdy kończą się w momencie, gdy już ma się ich dość - i wtedy pojawia się zjazd, podczas którego marzę już o kolejnym podjeździe. 



W drodze z Nowiny do Dobroszowa - długi jak na te warunki podjazd, który kiedyś znalazłem na Google Street View i marzyłem, żeby zobaczyć kilka widoków...


...które tu pokazuję Łukaszowi. Łukasz był tu pierwszy raz i chyba się lekko zajarał, więc jak coś to o zdanie możesz go zapytać na fanpejdżu ;) Chociaż ciężko by było się nie zajarać. To taki test - nie jarasz się, to musisz być malkontentem i defetystą ;)


Taki właśnie widok. Dla mnie bomba.



Nie, CC mi nie płaci. Ale na bank dobrze wiesz jak bardzo marzy się o koli, gdy w bidonie szumi piach, a Ty jesteś w tak głębokiej d..., że nawet gotówka, którą roztropnie wpakowałeś w kieszonkę - nie przyda się, bo w kolejnej wsi nie ma sklepu.


Mało szosowe koła, ale jedyny słuszny wybór na te tereny. Nie ukrywam, że mam żal do tych, co spowodowali zapaść regionu, tym bardziej teraz, kiedy siano na rekreację praktycznie samo chce płynąć, ale bez dobrych chęci nie popłynie. 

Do zobaczenia
Z fajnych miejsc - do zahaczenia: kamieniołom w Strzelinie (jest gigantyczny); wieś Samborowiczki - wyjątkowy urok i zabudowa wsi położonej po obu stronach głębokiego i ciasnego wąwozu; Gromnik - no jak się tu już jest to głupio nie wjechać; Dobroszów - kościół z dość niecodzienną amboną (link); Zamek na wodzie w Witostowicach; Henryków (słowo-klucz). Właściwie wszędzie jest coś ciekawego. Warto pokopać w sieci - opisów, legend i tras jest trylion. Nic tylko przyjechać i jeździć.

Komunikacja:
Z Wrocławia - można pociągiem w kierunku na Kłodzko/Międzylesie, można autem i obie te opcje nie zabierają więcej niż 30 minut. Koledzy jechali z Opola i byli 45 minut przed czasem, więc to musi być blisko ;)

Dla kogo
Od turystyka do ciśnieniowca. Ale i jeden, i drugi musi być gotowy na ból. Na bank nie na szosę, a szkoda, bo byłby to raj, o którym północna część województwa dolnośląskiego (tak tak - mam na myśli Kocie Góry) mogła by pomarzyć. ;)

Suplement
Pomyśl, jak bardzo teren Wzgórz Strzelińskich musiał być ważny dla mieszkańców regionu przed 1945 rokiem. Wiesz, ile tu było schronisk i restauracji na drodze ze Strzelina na Gromnik i dalej, do Ziębic? Było ich sporo, a teraz nie ma ani jednego. Co dziwi, bo wczoraj rozmawiałem z Łukaszem, że gdyby w dobie unijnych programów wyszarpać pieniądze i inwestorów, to może ludzie nauczyli by się, że to jest teren, który warto odwiedzić. Ale potem dojechaliśmy na parking w pobliżu Gromnika, gdzie kiedyś stało to:


A teraz stoi wieża widokowa, która wiecznie jest zamknięta (i której taras widokowy jest poniżej linii drzew, więc w sumie w okresie poza wegetacyjnym powinna być otwarta). Ale mniejsza o to, bo żal w tym temacie już wylewałem kiedyś (tu). Chodzi o to, że parking był pełen ludzi. Były ogniska w lesie (a ściółka sucha jak pieprz), były grille, wycieczki piesze i rowerowe. To miejsce żyje pomimo tego, że niespecjalnie komuś na tym zależy. To już nie jest kwestia tłumaczenia, że nie ma kasy. To jest kwestia bycia dobrym managerem swojego np. powiatu i zorganizować fundusze na to. Fatalne drogi już nawet w Bieszczadach chyba udało się poprawić. Wiadomo, że przy każdej musi stanąć zasłaniająca pół świata tablica z gwiazdkami na niebieskim tle, ale ja kiedyś będzie można zdjąć, a asfalty i całą infrastruktura - zostanie i może służyć. Mając na uwadze bliskość bardzo dużego miasta, łatwość dojazdu - powodzenie murowane. Sam bym wolał przyjechać sobie rowerem i na zmęczenie wypić małe piwo (było by miło, gdyby było lokalne), odpocząć i pojechać dalej. Na ten czas móc bezpiecznie zostawić rower pod zadaszeniem, a może i coś zjeść. I chciałbym móc wybierać, kiedy wychodzę z domu, czy pojechać tam na mtb, czy na szosie. Ja wolałbym na szosie.

No i podkład muzyczny: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz