Długi weekend majowy, podobnie jak przed rokiem, musiał lekko zgrzytnąć. Pomijając, że jest znacznie krótszy od zeszłorocznego, to dwa dni złej pogody to może nie tragedia, ale jakiś taki niedosyt czuję. Pewnie gdy kalendarz zapełni się zleceniami trudnymi do ogarnięcia, to właśnie wtedy przyjdzie wyż i będzie pogoda idealna. Przecież nie będę się zarzynać w niepogodę, no nie?
No właśnie niekoniecznie. Ale wybrałem na chwilę, dla relaksu rower mtb i pokręciłem się po krzakach. Blisko, a miło.
Nad Odrą pojawiły się bobry. Teoretycznie to dobra (bobra) wiadomość, ale krajobraz już się zmienia. Drzew ubywa i mam pewne obawy, że jeszcze kilka lat i krajobraz będzie przypominać ten znad Noteci (okolice Czarnkowa), gdzie bobry wyczyściły wszystko. Te strasznie sympatyczne zwierzaki rozprzestrzeniają się niezwykle szybko. Znajomy kiedyś kręcił film dokumentalny o nich i o problemach przez nich stwarzanych i - choć to głupio brzmi - sytuacja jest trochę patowa. Nie można ich zabijać (no i dobrze), a wyłapywanie jest trochę pracochłonne i niebezpieczne. To jest kawał mięśnia zakończonego dość silnymi siekaczami. I dokąd je przenieść?
A to powyżej to taka ciekawostka. Otóż to jest droga, która była protoplastą DK 94, odcinek z Brzegu do Wrocławia przez Oławę. Była wybrukowana już w XVI w., o czym świadczy pomnik we wsi Brzezina. Czyli w sumie ten blog to dobre miejsce na takie zdjęcie.
Do tego dzisiaj udało mi się zrobić dobrą zapiekankę z makaronu kukurydzianego. Na bank lepszy ze mnie kucharz, niż kolarz :D Do tego foodporn strzelony telefonem, przepuszczony przez instagram - bloger pełną gębą ;) Opcja bez mięsa, w ogóle nie czuję się ciężko po niej, ale też nie bardzo było jak, bo to opcja bez mięsa. Skoro się lubi bobry, to się nie je krów. Albo świń. Może ktoś z drugiej strony planety je bobry i właśnie pisze na blogu, że krowy znów mu muczą pod domem i że są prawdziwym zagrożeniem wałęsając się po ulicach ;)
Całe szczęście na koniec dnia nad zachodnim horyzontem pojawiło się wielkie, świetliste pęknięcie. Jutro ma być zimno, wietrznie, ale za to słonecznie. Głupio nie pierdyknąć 150 km. To ostatni dzień długiego weekendu, który w historii polskich długich weekendów majowych jest stosunkowo krótki. Tym bardziej korzystajcie.
Szerokości i żebyście spotkali samych dobrych ludzi na drodze, a najlepiej - nikogo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz