wtorek, 13 maja 2014

instagramu cud





Tak w sumie od tygodnia bez dłuższych wylotów. Rowerowych. W weekend byłem w Białymstoku i jak jechałem S8, to w kilku miejscach chętnie bym wysiadł i pojeździł. To uzależnienie. Nie ma roweru, to chociaż aparat jest. Aparat to teraz brzmi nieco inaczej, niż jeszcze kilka lat temu. Teraz masz smartfon i robisz automatycznie sztukę instagramem. Jeny, a za mną tyle lat nauki i praktyki. A teraz pyk i masz sztukę. Nawet obrabiać się nie chce. Nawet nie chce się chcieć. A miliony megapikseli na nic się zdają, bo i tak program zrobi sieczkę. Wszystko się tak zmieniło, że nawet nie chce mi się zabierać najmniejszego arsenału. Układ idealny. Przypomina mi się tekst Rentona z Trainspotting: "Niedługo nie będzie ani mężczyzn, ani kobiet. Będą sami onaniści. Dla mnie - bomba". Trudno lepiej to nazwać. I to pewnie nie jest koniec tej ewolucji.

A tak to pogoda nastraja do ucieczek. Wczoraj na przykład uciekaliśmy przed chmurami z deszczem. Nawet sprawnie nam szło. Raz tylko wjechaliśmy na kilka kilometrów w "świeżo zmoczony" deszczem obszar i w sumie efekty były podobne do jazdy w deszczu. Rower trzeba było umyć i to dokładnie. A dokładne mycie potrafi zaskoczyć...


...niemile. WH RS-80 są delikatne. Są oczywiście odporne na dziurach, na bruku itp. Ale ułóż je niedbale w bagażniku, to im zrobisz krzywdę. Trochę się poirytowałem. Zalałem uszkodzenie żywicą (delikatnie) i zobaczymy. Mam nadzieję, że nie zacznie się rozklejać, albo że samo aluminium nie pękło (pod warstwą włókien jest aluminium). Zobaczymy, co dalej. Najwyżej się przeplecie na nową obręcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz