poniedziałek, 31 marca 2014

szosy miłości i empatii


Miał być powrót do opisywania tras, ale jakiejś nowości w tym temacie nie zorganizowałem, bo nie miałem aż tyle czasu w weekend, ale w sumie przez sobotę i niedzielę wykręciłem ponad 200 km, więc nieźle, biorąc po uwagę, że rozkład dnia jest dość napięty. Wczoraj pojechałem nieco zmodyfikowaną trasą do Grodkowa, potem do Brzegu i kawałek na Namysłów. Nic złego się działo przez ponad 100 km przejazdu, ale musiałem wrócić szybciej do domu i kawałek pojechać ruchliwą drogą DK 94 Brzeg - Oława, która w niedziele, jakoś po 10.00 staje się strasznie ruchliwa, bo ci, którzy są oszczędni i nie będą wydawać 3.50 na autostradę, jadą ta drogą. Oczywiście sfrustrowani i oszczędni jadą prędkością autostradową. Bo co się może stać? Droga prosta jak odmierzona laserem, na 15 km raptem dwa zakręty i to w jednej wsi. Raz, że zrobiło się ciepło, więc ekipa motocyklowych odkręcaczy cieszy ryja latając 2m ode mnie z prędkością, którą da się zmierzyć chyba tylko sprzętem z CERNu, a dwa  - to tacy, jakich wyżej opisałem. Cisi zabójcy, jadący w rodzinnych autach, koniecznie z rybką naklejoną z tyłu. Absolutnie wszyscy, którzy wczoraj stworzyli dla mnie realne zagrożenie - mieli na klapie bagażnika rybkę. Całe 9 aut (to te, co były bardzo blisko zabicia mnie lub prawie im się udało). Na jednym, 15 km odcinku. Jechali z rodzinami, wyprzedzając na ciągłych liniach, na zakrętach we wsi, na skrzyżowaniu lub przejściu dla pieszych, z nadmierną prędkością i brawurą. Ja nie mam nic do kwestii wiary - w moim rozumieniu są kwestią intymną, jak choćby seks. Nie wstydliwą, ale intymną. Naklejanie rybki na klapę odbieram tak, jakbym sobie naklejał ideogram ulubionej pozycji seksu. To nie jest jabłko z logo Apple, to nie jest symbol wędkarza czy biegacza. Ale to tylko moje zdanie wynikające z mojego pojmowania spraw tak ważnych. A jeśli już ktoś ma rybę na klapie, to niech dba o to, żeby swoje deklaracje (a taka ryba to przecież deklaracja) wypełniać sumiennie: przekraczanie prędkości i łamanie przepisów - to łamanie prawa, a więc grzech. Pokazywanie mi środkowych palców przez kierowcę i pasażerów, którzy srebrnym avensisem lecąc mi na czołówkę zmusili mnie do zjechania z asfaltu, za to, że im pokazałem puknięcie w głowę (bez faka) to piękny przejaw miłości bliźniego i odnalezienia Chrystusa w każdym człowieku. 

Cała reszta - podobnie. Oczywiście trafiła się jakaś lepiej sytuowana pani koło 50, oczywiście w SUVie, oczywiście TDI i oczywiście z rybką. Suma wszystkich strachów. 

Jak zamierzają tak jeździć, to chyba lepiej nakleić sobie "symbol szczęśliwych Hindusów", bo bardziej pasuje do tego "stylu" jazdy. 

Może bym rozumiał, gdybym był szkodnikiem takim, jak upalacze na quadach czy 4x4 niszczący publiczne lasy, parki czy prywatne pola, którzy wiecznie są poszkodowani, bo "gdzie mamy jeździć". Nasze prawa, rowerzystów, są jasne. Ja nie korzystam z tego przywileju, że od niedawna mam cały pas dla siebie, bo to jest abstrakcyjny przepis. Kiedy mam go egzekwować? Kiedy zdrapią mnie z czyjejś atrapy? Jadę bokiem, szanuję drogę, nie wyrzucam śmieci do rowu, papierki od żeli i batoników skrzętnie chowam do kieszonek. Fakt - pluję i smarkam na drogę. Non stop. To widać wystarczający powód.

Tak więc na koniec - jeśli mogę coś doradzić - omijajcie ruchliwe drogi, kiedy rodzinni zabójcy w drodze do centrum handlowego spowodują, że zajmiecie się szachami.

Miałem więcej zdjęć z wczoraj. Miałem nawet gotowe historie, jak już jechałem. Ale po prostu mi się odechciało chyba. Tytułowe zdjęcie zrobiłem jakoś na początku marca, niedaleko centrum hinduskiej medycyny, tubylcy nasmarowali na asfalcie. Ręce opadają.

5 komentarzy:

  1. Wczoraj po 18:00 wybrałem się na szosę i aby uniknąć sytuacji jakie opisujesz, wybrałem sobie drogę techniczną biegnącą przy autostradzie. Skończyła się po 10km i później i tak musiałem dojechać do tamtej DW ;/

    To jak jeżdżą u nas kierowcy po Drogach Wojewódzkich (na których często brakuje porządnego pobocza) woła o pomstę do nieba. Oprócz tych wyprzedzających na "włos" przy 150km/h są jeszcze ślepe sieroty które wyjeżdżają z bocznych ulic bez rozglądania się na boki. W innym wypadku zatrzymają się, upewnią że jedziesz, poczekają i w momencie gdy znajdziesz się 5 m od nich, wyjadą niespiesznie, a Ty nie wiesz czy spierdalać do rowu, czy przytulić ryjem tylną wycieraczkę....


    pozdrawiam Maciek
    na-rower.com

    OdpowiedzUsuń
  2. piszesz o rozdźwięku między "wiarą" a zachowaniem w rzeczywistości. Dla mnie ludzie którzy poważnym głosem deklarują wiarę w "żydowskiego zombie - cieślę" stanowią absolutną kwintesencję rozdźwięku z rzeczywistością. Fajnie mówić o miłości, ale podstawą chrześcijaństwa jest wiara w to że gość który dłubał w drewnie a potem został takim trochę "bloggerem" swoim czasów został zabity ale potem wstał z grobu a potem poleciał do nieba i to jest tru story i potwierdzone info. Myślę że gdyby to była "osobista sprawa" w sensie ktoś by sam ze sobą uczciwie rozważył czy w to wierzy to w jednej sekundzie zniknęłoby chrześcijaństwo/ może zostałaby garstka ludzi nadających się do leczenia. Widzisz, cała indysjak mitologia, rytuały itd. To nie jest i nie było traktowane jako "tru story". To świat mitów. Że Indra miał tysiąc jąder i strzelał z tęczy do smoka który ukradł chmury deszczowe. To opowieść z "innego miejsca" i "innego czasu". Tymczasem goście z rybką serio wierzą w zmartwychwstanie a przynajmniej tak sądzą że wierzą bo nie mogą "nie wierzyć" otwarcie co jest pewnie mglistym wspomnieniem krzyżackiego miecza który z czasem zastąpiło "co ludzie powiedzą". Wybacz trolling. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, to nie jest jest za bardzo dobre miejsce na rozmowy o tym, czym jest religia, a czym nie jest. Ten wpis, pod którym komentujemy, nie jest o tym, ale - podsumowując - o hipokryzji. Naklejasz na klapę bagażnika jabłko - afiszujesz się, że jesteś wyluzowany i w ogóle fajny, bo używasz apple'a. Naklejasz symbol człowieka na koniu - że nie jesz kabanosów i kochasz konie. Naklejasz symbol myśliwego - "kochasz" zwierzęta i do nich strzelasz. Naklejasz rybkę - wyznajesz pewnie kanon zasad, wśród których jest współczucie, sprawiedliwość, brak zawiści i miłość bliźniego. I właśnie te dziewięć "faków" to jest w tym temacie. Sprawy tego, jak kto wewnętrznie w co wierzy i jakie ma do tego podstawy - mam na ten temat swoją opinię, ale to jest coś, co każdy powinien przepracować sam ze sobą, bez nacisku w jedną lub drugą stronę. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem wiem. chciałem powiedzieć tyle że wymaganie od ludzi którzy naklejką na zderzaku wyrażają wiarę w zombie-cieślę jakiegoś zgrania z rzeczywistością jest jednak nad wyrost. To tak jak z ludźmi którzy tak mocno wierzyli w ten ostatni koniec świata. Podszedłbyś do takiego i powiedział - to mi oddaj swój rower skoro i tak jutro jest koniec. Oddałby? No właśnie. I tak samo z tymi rybkami. Obrazi się taki jak go wyśmiejesz i to obrazi się śmiertelnie. Bo trzeba to szanować. Nastolatka która wierzy że od pocałunku można zajść w ciążę jest śmieszna. Gościu który wierzy że Mahomet wskoczył do nieba na buraku - to co innego. Codziennie pedałujesz po ziemiach które tysiąc lat temu były świadkami okrutnego narzucania chrześcijaństwa. To nie było tak że nagle my tu wszyscy tysiąc lat temu na drodze "wewnętrznej uczciwości" "uwierzyliśmy" w "jedynego boga" i jego "rybkę". Rybki mieli na zderzakach Krzyżacy. Wiesz, może problem jest taki że to TY nie miałeś "rybki" na rowerze i dlatego chcieli się rozjechać ludzie z "rybkami" ? Co by akurat było spójne z tym czego nasza ziemia była świadkiem. Bo czy była świadkiem "zmartwychwstania" to akurat mocno wątpliwe. Krew pogan za to realna do bólu. I widzisz, jednak są spójni. Nie masz "rybki" - wypadasz. I to się zgadza patrząc na historię. Nie naklejasz rybkę bo "wyznajesz zasady". Nie deklarujesz wiary w zombie-cieślę bo naprawdę wierzysz. Deklarujesz bo jak nie zadeklarujesz to się obrażą bliscy, to wypadniesz z gry. Deklarujesz bo "Kościół podaje do wierzenia". Tak to się nazywa. A jak od tysiąca lat trwa ten cyrk ufundowany na solidnym fundamencie podrzynania gardeł to tak to właśnie wygląda. Wybacz trollowi. Dobry blog. W pierwszym momencie myślałem że to nieogarnięty nastolatek pozazdrościł Szymonbajkowi a potem patrzę, co za ogarnięty inteligenty człowiek. Hej.

      Usuń
  4. Zajebisty tekst ! Czytasz i przypominasz sobie te wszystkie sytuacje na drodze które Cię spotkały... Bo wszystkich nas takie spotykają w zasadzie każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń