poniedziałek, 23 września 2013

Kellys ARC 30 - tanie szosowanie - recenzja


No i stało się. Rower czekał cztery dni na objazd, a pogoda i karma robiły wszystko, żeby się nie udało. Dzisiaj (20.09.2013 - przyp. red) w końcu nie lało, a zwykła wichura zastąpiła silną wichurę. Nic, tylko wsiadać i jechać. 

Na początek ważna uwaga - rozmawiając z Kellys Polska zaproponowano mi, żeby objeździć drugi od góry model na kompozytowej ramie i pełnej Ultegrze. Spoko - żaden problem, ale celowo poprosiłem o coś najtańszego. Istotą tego bloga - póki co - jest to, żeby czytelnika trochę zaktywizować. W najbliższym otoczeniu non stop słyszę teksty typu "teraz nie jeżdżę, zbieram kasę na Pinarello", "jak kupię XXXX to będzie YYYY". I to od ludzi, którzy mają w domu telewizory i termomixy. Zatem ta recenzja jest dla tych marud, które chciałby, a boją się. Jest także dla ich partnerek i partnerów, dla niezdecydowanych, dla tych, którzy może jeszcze nie wiedzą, że szosa nie oznacza żylastego typa, ale że jest dla normalnego człowieka, który chciałby sobie turystycznie jeździć, coś pozwiedzać, a może po prostu cieszyć się tym, że kręci pedałami, a pędzi jak szatan. Na ambicje zawsze przyjdzie czas, ale od czegoś trzeba zacząć. Trzeba zacząć w ogóle, to najważniejsze.

Co tu jest.
Kellys ma w ofercie ameliniowych szos trzy modele oparte na tej samej ramie, różniące się - głównie - osprzętem. Najtaniej oczywiście Sora (ARC 10), potem Tiagra (ARC 30) i 105 (ARC 50). Na ten rok zgodnie z panującymi trendami, ramy pomalowano tak, żeby nazwa marki była koniecznie na dole dolnej rury, a przewody schowane wewnątrz ramy. Jeżdżony egzemplarz miał pełną grupę Tiagry, kompaktową korbę, koła na piastach Tiagry i obręczach Kellysa, siodło też markowane logo KLS (komponenty Kellysa) i sztyca, mostek i kiera to popoularne komponenty od Ritcheya. Coś, czego często brakuje w tej klasie cenowej to np hamulce z tej samej grupy - tu też są to Tiagry. Za to łańcuch to KMC i to później opiszę jako wadę. Opony to podstawowe szosowe Schwalbe. Wszystko ładnie skomponowane i podane na tacy.

Całość ładnie się prezentuje. Nie tylko w nocy - żeby ubiec hejterów.

Jak to jeździ.
Najprościej napisać - jeździ tak, jak podaje noga ;) ale rower jako całość jest dość komfortowy. Oczywiście ludzie na forach naczytali/napisali się o demonicznej stronie alumelinium, że sztywne, trzepackie, samo zło. A tu guzik, bo aluminium dobrze zaprojektowane na nie-za-potężnych rurach jest bardzo miłe. Rower ładnie pochłania przejazd przez kostkę brukową, ale gorzej rozprasza drgania o wysokiej częstotliwości, np jadąc na "szorstkim" asfalcie, takim z kamykami. Ale nie ma dramatu - to że gorzej je rozprasza, to nie znaczy, że jest źle. Źle natomiast jest z tym, że linki schowane wewnątrz ramy zachowują się jak struny i na takim "wysokoczęstotliwościowym" asfalcie drażnią po prostu. Czasem miałem wrażenie, że to specjalna praca akustyka, który zrobił z ramy coś na kształt pudła rezonansowego, z linek - struny. Po co? Po to, że jak jedziesz po kiepskim asfalcie, to żebyś o tym wiedział, bo na tyłku i dłoniach tego nie poczujesz. 

Czasami trafia się na drogi, którymi bałbym się iść piechotą. 

Pojechałem na jedną z moich ulubionych pętli, 115 km. Drogi - różne jakościowo - jak wszędzie. Bałem się o moje cztery litery, bo już się "dogadały" z moim siodełkiem, więc nigdy nie wiadomo, jak będzie na długim dystansie z "jakimś obcym". A było super. Siodełko okazało się doskonałe, choć w pierwszej chwili wydawało się zbyt twarde i wąskie.

Bruk na rynku w Wiązowie - tutejsi ludzie już chyba przyzwyczaili się do widoku szosowców, którzy albo starają się "przepchać" rower, albo pędzących ile wlezie z zaciśniętymi zębami (i oczami). Cel jest jeden - przeżyć. 

Drugim punktem podparcia jest kiera. Gięcie tego modelu mi nie odpowiadało. Te wszystkie "bio" czy jak je zwą - ja najlepiej czuję się na tych idących łukiem. Ale to ja, komuś innemu może podpasować. Na pochwałę zasługują manetki, które pozwalają na pewniejszy kontakt w górnym chwycie i pomimo braku tak głębokiego profilowania klamek, jak w 105 i Ultegrze, da się skutecznie hamować z górnego chwytu. To są cechy dość istotne dla kogoś nowego na szosie. Śmieszną rzeczą było dla mnie to, że klamki Tiagry nie wydają z siebie charakterystycznego "klik" przy wbijaniu na wyższy bieg, więc czułem się momentami, jakbym jechał z piastą planetarną, bo nie dochodził żaden hałas ani z klamki, ani z przerzutki. Kiera bezpośrednio przekazuje na nasze ciało tyle, ile nie uda się rozproszyć widelcowi. Ten jest znacznie sztywniejszy niż pełno karbonowy obecny np w Meridach Race Lite. Generalnie ręce jakoś traumy nie mają.

DK 39.  Nie można ominąć. 

Trzeci punkt podparcia to pedały. Ja założyłem zwykłe od MTB i to wcale nie dlatego, że nie mogłem znaleźć klucza od szosowych, założonych do mojej szosy ;). Zakładam, że ktoś, kto zaczyna dopiero przygodę z szosą, a do tego chce sobie czasem gdzieś podjechać i na miejscu pospacerować, to w butach MTB sobie pochodzi. W szosowych - nie bardzo.

Kolor fasady sklepu to czysty przypadek. Wcale nie kierowałem się malowaniem ramy.  

Po około 70 km zatrzymałem się przy wiejskim sklepie po suplementy. Jadłem batonik i myślałem sobie o tym, co mnie już teraz wkurza, a co nie. Nie wkurza mnie to, że jest brzydka pogoda, a ja pompuję endorfiny - plus. Nie wkurza mnie to, że jadę po kiepskich drogach - plus. Tych kół i tych opon nie tyle, że nie szkoda, ale wszystkie te dziury i nierówności po prostu nie robią wrażenia na pancernych, choć ciężkich kołach - plus. No i tyłek wciąż w jednym kawałku - to siodło mnie wręcz rozpieszcza - plus. No i rower jest najzwyczajniej po prostu ładny, tzn, mi się on podoba - plus.Wkurzają mnie natomiast dwie rzeczy. Pierwsza to dzwoniące linki wewnątrz rur - minus. Ale to problem wielu ram i to z dość szerokiego wachlarza cen i producentów. Druga to łańcuch KMC. Dokładnie taki sam założyłem u siebie, bo ponoć ma być "durable". Tymczasem zauważyłem jego dość istotną wadę - biegi wrzucają się dłużej, konieczny jest dłuższy ruch korbą - minus. Nie ma dramatu, ale jak komuś się zużyje już ten fabryczny, niech spróbuje założyć grupowy łańcuch, to sam zobaczy. To akurat część eksploatacyjna i to dość często zmieniana. Minusem dodatnim natomiast jest też to, że jeśli myślisz o lansowaniu się w czasie rundy wokół jeziora Iseo (no bo nie biorę pod uwagę pobliskiego, większego jeziora Garda), niestety nikt nie padnie Ci do stóp. Ale jak zrobisz łydę, którą potem z dumą ogolisz, a buty mtb pokryją się kurzem, gdy już nie będziesz mógł iść po bułki do sklepu bez butów szosowych - wtedy objedziesz sobie spokojnie jakiegoś włoskiego spalacza na jakimś Colnago i spokojnie pojedziesz sobie dalej, bo przecież Ty chłoniesz widoki, a nie myślisz o ściganiu ;)

Poprosiłem kuzyna, żeby zrobił kilka zdjęć. Ja będę jechać powoli, żeby on zdążył zrobić fotę. Niestety, jakbym wolno nie jechał, wiecznie wylatywałem z kadru. To chyba dobra rekomendacja dla roweru szosowego :) 

Dobra, to teraz komu można polecić ten rower?
No to tak - każdemu temu, kto ma do wydania około 4 tyś zł. Do wyboru jest już całkiem wiele konstrukcji. Wielkim plusem w Kellysie jest homogeniczny osprzęt, co niestety nie jest typowe u konkurencji. Dobrą robotę robią hamulce, bo często producenci oszczędzają na tym elemencie w tej klasie cenowej. A kto nie jeździł na szosie nigdy niech wie, że rozpędzić się na byle zjeździe do ponad 60 km/h to nie jest jakiś wielki problem, w przeciwieństwie do hamowania. Tu hamulce działają, a do tego można im dać jakieś mocniejsze klocki, poprawiając i tak już dobrą ich efektywność.

Kwestie ścigania - jak jest noga, to czemu nie. Na pewno będzie to wymagało inwestycji w lżejsze koła, nawet ręcznie składane, np w krakowskim Velotechu (żeby od razu nie celować w drogie komplety od Mavica czy Fulcruma, bo tanie zestawy ich kół nie wniosą niczego przełomowego, natomiast w granicy 1000 zł można już złożyć pod siebie bardzo lekki zestaw). Drugi komplet kół nigdy nie zaszkodzi. W Czechach na wyścigach widziałem wielu kolarzy na aluminiowych ramach, z pedałami mtb i spokojnie jadą zajmując wysokie pozycje, więc jak się nie uda, to nie będzie to wina roweru :).

Kwestia turystyki i zwykłej przyjemności z jazdy - to wg mnie naturalna zdolność tego roweru. Jeśli chcesz kupić nowy telewizor - lepiej kup rower. W tej samej cenie zobaczysz nowe rzeczy, z nowej perspektywy, a do tego nie zmęczysz się strasznie (no chyba, że chcesz), a raty wyjdą takie same ;)

4 komentarze:

  1. Rower w sam raz dla mnie, gdyby nie to że już podobny mam. Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś w podsumowaniu. Zdecydowanie nie trzeba pchać się w karbony, żeby czerpać przyjemność z jazdy.

    Pozdrawiam
    tj

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście - aluminium nie jest złym materiałem - jest za to stosunkowo tanim materiałem. Problem w tym, że można zrobić do dupy ramę z karbonu, ale też świetną ramę z aleminuminium :) Marki kojarzone z wysokim poziomem mają w ofercie aluminiowe szosy, jak choćby Canyon czy Rose. Są też aluminiowe odpały jak tu: http://roadcyclinguk.com/gear/kinesis-racelight-aithein-road-bike-review.html

    OdpowiedzUsuń
  3. ja ujezdzam RedBull na 105 -> rower marki Rose alu. Kupilem jak nowy uzywany za 3200 - jezdzi po prostu super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń