wtorek, 24 września 2013

Kąty Wrocławskie - Sobótka - Tąpadła - Pożarzysko - Kąty Wrocławskie ****

To nie było łatwe. Jeśli masz dużo czasu w życiu, takiego wolnego czasu, żeby nie zagłębiać się w filozoficzne aspekty, to wybór fajnych tras nie jest problemem. Ale są też zapaleńcy, którzy - tak jak obecnie ja - mają niewiele czasu wyłącznie dla siebie. I dla nich głównie powstała idea przygotowania tras. Jak znajdzie się inna grupa odbiorców - tym lepiej. Na przykład jedziesz sobie z Koszalina na spotkanie do Wrocławia, masz chwilę dla siebie - bierzesz szoskę, robisz rundę i nie musisz martwić się o azymut. Tę trasę z kolegą Adamem układaliśmy dość długo tak, aby była atrakcyjna widokowo, zmęczeniowo i poznawczo. No i oczywiście, żeby był ładny asfalt. Taka superszosa. 

Poniżej mapka, na mapce oznaczyłem kilka POI, które pomogą w planowaniu czasu. Ładować sobie w smartfon czy Garmina i ruszać w drogę.


Route link - powered by www.bikemap.net

Komunikacja
Kąty Wrocławskie są przyklejone do autostrady A4, kilka rzutów beretem na zachód od Wrocławia. Skoro trafiła tu gala wrestlingu, to trafi tu każdy. W mieście parkingi są płatne w dni powszednie, jakoś 1.50 zł za godzinę do 18.00 - mniej więcej. Proponuję zaparkować na rynku, bo jest śliczny. Albo po prostu dojechać rowerem z Wrocławia - w najgorszym (najdalszym) wypadku zajmie to godzinę.

Ruch na trasie
W niedzielę - sporadyczny. W inne powinno być nieźle, trasa wiedzie drogami 45456-tej kategorii. W większości. 

Co można zobaczyć.
Kąty Wrocławskie - rynek, a 2 km od kąteckiego rynku, przy drodze 346 na Krobielowice, zobaczyć można mauzoleum marszałka Bluechera. W Krobielowicach - odrestaurowany pałac, ale nie wiem jak ze zwiedzaniem, bo to hotel. Gniechowice - ruiny pałacu przy skrzyżowaniu z DK 35. Dalej - piękny romański kościół w Starym Zamku. Rogów Sobocki - pręgierz i krzyż pokutny (przy drodze). W Sobótce za to jest całą masa fajnych rzeczy, raczej endemity - np pogańska niedźwiedzica wmurowana w kościół św. Jakuba. To warto zobaczyć tym bardziej, że obok jest doskonałe miejsce na pierwszą przerwę na kawę. Dalej podążając przeciwnie do kolarzy na Mistrzostwach Polski z 23 czerwca 2013 - Przełęcz Tąpadła i zjazd do wsi o tej samej nazwie. Potem Śmiałowice - kościół, krzyż pokutny (jeden z miliarda na tej drodze) i zabytkowy młyn. Po długim podjeździe - Pożarzysko niezwykle urokliwie położona wieś z unikatowym kościołem i super fajnym sklepem, który i tym razem był zamknięty :). Dalej - Zalew Mietkowski będzie w polu widzenia w paru ładnych punktach, między innymi jak tylko wyjedziemy z Pożarzyska. Od tej pory niemal do samych Kątów jedzie się na pograniczy Parku Krajobrazowego Doliny Bystrzycy. Niestety zabytki nie są już tak spektakularne, choć czyste wsie i ładna architektura towarzyszyć będzie aż do zamknięcia pętli. To tylko główne atrakcje.

Jak było
Super. Po tygodniu wypełnionym deszczem i wichurami została tylko wichura. Ale to już nie jest tak duży problem. Najważniejsze, że się doczekałem wyprognozowanej niedzieli.

Tak zaczął się ostatni dzień lata.

Mauzoleum marszałka Blüchera. Ciekawa postać.

Żółte kombi pozwoliło nam się poczuć jak na wyścigu.
Niestety nie rozdawali z niego nowych Cosmiców C40.

Bardzo fajne miejsce na pierwszy przystanek hedonistycznych szosowców w Sobótce,
na ul. Św. Jakuba, Hotel Ślęża. 

Forma była git, bo to zdjęcie z podjazdu na Przełęcz Tąpadła. Puls na poziomie 169 uderzeń/minutę. W czerwcu w tym miejscu miałem 190 i zacząłem tracić przytomność ;) Dalej nie wymyśliłem lepszego mocowania Dakoty do kierownicy. Chyba się poddam i kupię garminowskie rozwiązanie, ale nieco je przerobię.

Trasa Mistrzostw Polski. Oni tędy zjeżdżali. Ja za swój rower i życie odpowiadam sam, więc wolę tędy podjechać :)

Jak z Przełęczy Tąpadła zjeżdżaliśmy do wsi Tąpadła, to widok na zachód po prostu mnie zmiażdżył. Nie miałem ochoty dokręcać mocniej, hamowałem do 20 km/h. Ale nie zrobiłem zdjęcia. Całe szczęście jest Street View - które nie oddaje jakoś specjalnie tych widoków, więc cóż - trzeba się tam osobiście pofatygować ;)

Czasem jak podążaliśmy z Tąpedeł do Marcinowa (przy DK 35) wybieraliśmy drogi, po których można by się spodziewać kartofliska. Tymczasem w większości są to śliczne, nowe asfalty. Z małymi wyjątkami (zaznaczonymi na mapie) ta pętla to doskonałe drogi.

Taka sytuacja - nie chciałem, żeby Adam cały czas jechał pojazdy z tyłu ;)


Godzinę przed tym zdjęciem: Adam, jedziemy na Pożarzysko. Na bank tym razem sklep będzie otwarty i zrobimy po małym piwku bezalkoholowym i jedziemy do Kątów. Tym razem przyjechaliśmy 11 minut po rozpoczęciu przerwy obiadowej.

Pierwsza ważna nauka - jak masz zjazd, to nie rób zdjęć. Coś czuję, że nie obejdzie się bez GoPro.

No i takie rzeki. Jak wiało - widać na tafli wody. Od tego momentu wiało już tylko w plecy. Jakaś sprawiedliwość musi być. Ale nie robiłem już zdjęć. Ostatnie chciałem zrobić na rynku w Kątach Wrocławskich, jak się czilujemy kawą, ale zapomniałem, że jak się jedzie po bruku, to lepiej trzymać obie ręce na kierze i zrobiłem sobie szlif :) Dzisiaj mój mechanik naprawia koło, a ja co chwilę odklejam koszulkę od łokcia ;)

Dla kogo.
Trasa jak najbardziej dla każdego - i dla ciśnieniowca, i dla turysty. Podjazdy kończą się właściwie wtedy, kiedy mogą zacząć ciążyć mniej wyrobionym, a ich ilość zadowoli przeciętnego mieszkańca prerii. Asfalty ładne, ruch niewielki, to i kolarzy w niedzielę dużo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz