poniedziałek, 24 lutego 2014

Tour de DK39


Plan była taki: jestem po długim czasie rowerowego wygnania, po chorobach itp, więc nie cisnę. Tymczasem w niedzielę ląduję z kolegą na ustawce w Jelczu-Laskowicach. Zaczęło się niewinnie, jak zawsze, ale potem już było szarpanie. 


No i to ostatnie zdjęcie grupy. Potem było kilka miejsc, gdzie ekipa pięknie się rozjechała po zakrętach, w pięknym i słonecznym anturażu, ale mój aparat postanowił odpocząć. Na początku lekko się tym zdenerwowałem, ale nie - niesprawny aparat nie odbierze mi przyjemności. Zapomniałem o nim i o zdjęciach w sensie fizycznym. Wojciech Bruszewski w książce "Fotograf" pisał o fotografowaniu do mózgu. I tym się zająłem. A potem nie było czasu nawet na to. Gdy po 60 km takiej jazdy parametry na pulsometrze bardziej pasowały do wyścigu, niż wyluzowanej jazdy, to zwolniłem i spokojnie patrzyłem, jak blisko dwudziestoosobowa grupa znika w sinej dali. 


Gdzieś tak w 70 km trasy, gdy parametry życiowe wróciły do normy, przypomniał o sobie głód. Słyszeliście pewnie hasło o "następcy drożdżówki" - nie dawajcie mu wiary. Zapomniałem w sklepie ściągnąć okulary i byłem przekonany, że kupuję coś innego (w sensie rogaliki, które są całkiem spoko). Swoja drogą tak rzadko jem takie rzeczy, że już zapomniałem, jak się je kupuje :). Siedziałem sobie przed sklepem w Lubszy słuchając, jak dwóch wczorajszych gości mówi o kompletnie skacowanej wczorajszej kobiecie (mówią do niej), jak bardzo jest kiepska w byciu wierną małżonką. Pewnie gdybym był w jakimś włoskim kurorcie nad Gardą i kompletnie nie znał języka tubylców, to mówił bym o poznawaniu folkloru. A tu była zwykła wiejska opierdolka. Więc oni na tę panią mówili brzydko, a ja wcinałem węglowodany popijając tablicą Mendelejewa z puszki 0.33 litra.

* * *

W międzyczasie naprawiłem aparat. A tu nagle podjechał miły Kępczanin, również po zapasy i dalej pojechaliśmy już razem do Brzegu te kilka kilometrów. Tak więc pozdrowienia dla Kępna. 


W Brzegu zrobiłem sobie drugą przerwę pod zamkiem. Na murku siedziałem ja, a po lewej i prawej kilka romskich kobiet z papierowymi kubkami. Były żniwa, bo ludzie właśnie wychodzili z kościoła, więc szybko zebrały dzieci biegając po bukszpanowym labiryncie, one posłusznie poukładały się koło mam i zaczął się żebraczy lament. Tymczasem ja patrzyłem sobie na moje nowe kółka. W październiku już myślałem o zmianie zużytych Aksiumów. Potem pisałem, że wybór padł na WR-RS80 (obecnie WH-RS-81 - z bębenkiem na kasetę 11 biegów). Mniejsza o to, jak bardzo lub jak mało one mają wspólnego z Dura Ace (choć mają, ale z poprzednią generacją - link), bo na forach idioci piszą na przykład takie rzeczy: Another difference is build quality. The DA wheels are put together by the best technicians..Uwielbiam tych, co nie mając nic do powiedzenia chcą na siłę powiedzieć coś mądrego. Na pierwszy rzut oka koła jadą super. Są znacznie sztywniejsze od Aksiumów. Bałem się o dziury, bo w przednim kole jest tylko 16 szprych, a limit wagowy jest dużo niższy, niż w najtańszych Mavicach (90 kg łącznej wagi kolarz + rower, ale mam jeszcze spooory zapas ;)) Robiłem wczoraj i zwykłe bujanie, i sprinty i nawet jeden podjazd - nie nie trze, koła jadą stabilnie. Kiedyś o nich napiszę więcej, jak będzie co pisać. Wbrew panującym modom erło-pro (i rozsądkowi, który nazywa się Sram Force) to ja mimowolnie stałem się szimanobojem ;).


Niestety plaży nie było, ale plażowa pogoda - jak najbardziej. Nawet było mi trochę gorąco, bo gdy wychodziłem z domu temperatura nie przekraczała 5°C, a chwilę potem było ponad 10. Kiedy jechałem sobie sam i pomijając fakt, że wypaliłem się i jechałem już tylko i wyłącznie dla samej radości jazdy, to oczywiście myślałem i to dużo. Myślałem co napisać na blogu, myślałem ile mam dzisiaj szczęścia w tym, że udało się wyzdrowieć, pogoda dopisuje, jest po prostu bajecznie na tej najpiękniejszej w okolicy szosie (DK 39 oczywiście). Myślałem też dużo o moim koledze z podstawówki, który sobie spokojnie żył, aż tu nagle jego egzystencja zamieniła się w piekło. Nie traktuj tego, jako moralizującej rozprawki o tym, jak bardzo należy się cieszyć z życia - sama/sam to pewnie wiesz i masz swój światopogląd i ja nie mam ani ambicji, ani prawa Ci doradzać. Ale pomóc Mariuszowi możesz. Walka jest nierówna, finansowo pomogłem na ile mogłem i jeszcze pomogę. Pewnie Ty też masz wśród znajomych takie lub podobne historie, ale jeśli akurat nie, a chcesz pomóc - nie miej litości dla przelewów.

Tu jest akcja na Siepomaga: http://www.siepomaga.pl/f/dolfroz/c/1245
Tu jest fanpejdż na Facebooku: https://www.facebook.com/zyciedlamariusza?fref=ts

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz