poniedziałek, 18 listopada 2013

Życie we mgle

Słoneczny poranek nie jest gwarancją idealnej pogody. Ale jakbym chciał mieć idealną pogodę, to bym się wyprowadził na Fuerteventurę. I jeździł w kółko wysepki. Wpisy na takim blogu skończyły by się pewnie 10 postów temu. Mieszkam za to na peryferiach peryferiów i skoro tak jest, to cóż - trzeba przekuć wady na zalety. A dzisiaj było co przekuwać. Jednak tyle czekałem na chwilę wolnego, że mała setka musiała pęknąć. Trasa podobna do tej, ale na zdjęciach i tak niewiele widać. Generalnie przez cały czas podziwialiśmy mgłę. We wsiach odbywały się mecze widmo. Gdy jechaliśmy przy boisku, to z jego jednej strony nie było widać drugiej. A czasem słyszeliśmy tylko odgłosy meczu, ale nie widać było nawet boiska. Wszystko tonęło we mgle.

Mgła między Niemilem, a Oleśnicą Małą.

Mgła w Owczarach.

Mgła na DW 401 przy zjeździe na A4.

Budynek biblioteki w Jankowicach Wielkich we mgle. 

Jeden z dwóch pięknych kościołów, jakie można zobaczyć w Michałowie. We mgle.

A ja dalej ujeżdżam Canyona Roadlite AL. Tym razem we mgle.

Nawet asfalt pod kołami był we mgle.

A to taka piękna trasa - dwie proste o asfalcie gładkim niczym przesadzony retusz z okładki trzecioligowej gazety z programem telewizyjnym. Tak wyglądała jak nie było mgły. Cóż począć. Do tego na tym odcinku dopadł nas kryzys albo jakieś obniżenie temperatury. Masakra. I do tego zgubiłem batonik. We mgle.

Mgła ściekała z naszych rowerów, kasków, rękawic. Nawet okulary zachodziły mgłą we mgle.

Jaki dzień - taka przerwa na kawę i suplementację kolą. Jak widać - we mgle.


Tymczasem wieczorem w łapy wpadł mi aktualny numer BikeBoard. W środku test aktualnie jeżdżonego przeze mnie Canyona. Widać, że Redakcja bB to raczej nastawiona na mtb, bo ta szosa miała błoto pod siodłem, więc pewnie to zdjęcie dla picu zrobili na szosie - żeby nie było ;) Żart. W każdym razie test nie wytknął żadnych wad swojemu bohaterowi, a podsumowanie samego roweru w obliczu już przejechanych nim kilometrów pozwala mi się zgodzić z werdyktem Redakcji. Canyon miażdży konkurencję dosłownie. Widać to w zestawieniu - Focus, Giant i Specialized nie mają homogenicznych osprzętów, nie mają markowych kół, nie mają markowych - topowych opon, jak widzicie na zdjęciu z rosą na główce ramy - nawet mostek i kiera to Ritchey WCS. Oczywiście jeśli chcesz kupić pierwszą szosę to możesz nie wiedzieć, że to ma znaczenie, ale jeśli już ktoś ma jakiekolwiek pojęcie - to nie będzie grymasić nawet wtedy, gdy uzna, że Canyonowi na tle konkurencji brakuje polotu w malowaniu. Chociaż ja tak nie uważam. Ja lubię rowery stealth ;). 

W każdym razie w przyszłym tygodniu pełna recenzja.

Jak ruszaliśmy to trochę się bałem, czy nas ktoś nie zabije dzisiaj. Wiecie - ludzie jeżdżą jak idioci nawet podczas idealnej pogody. Obwiesiliśmy zatem rowery lampkami jak choinki (sezon przecież już w pełni) i powiem Wam, że nigdy do tej pory po tej stronie Odry i Nysy Łużyckiej tak ostrożnie i z takim zapasem nie byłem wyprzedzany/omijany przez auta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz