niedziela, 3 listopada 2013

off-szosa


Zdrada! Cóż poradzić. Trzeba było się dzisiaj przeprosić z błotnym rowerem i jechać przed siebie, wypocić ostatnie dni niejeżdżenia, składania kuchni i po prostu wszystkiego tego, co jest normą. Wycieczka bez planu. Jedyny pomysł był taki, żeby przekręcić trochę nogi. Oczywiście plan na dzisiaj zakładał, że jedziemy z Adamem na zachód od Wrocławia, ale plany swoje, a meteorologia swoje. Więc skoro miało być mokro, to wolę na całego. Właśnie pralka skończyła prać ciuchy. Kurtkę po raz trzeci i chyba już jest w miarę doprana. Odwiedziłem te miejsca, których dawno nie widziałem, bo nie chciałem katować się dojazdem do nich na szosie. Bez pośpiechu, pokręcić się trochę, pomyszkować, a ze wsi do wsi jechać na azymut, czyli na kościelne wieże.



Pierwszym punktem były Lipki.



Potem, za Psarami (które też warto zwiedzić, wszystko macie w linku) pojechałem na Małujowice, które leżą przy mojej ulubionej DK 39. Jakoś nigdy wcześnie nie zahaczyłem o tę historyczną miejscowość. A jest tu rzeźnia. A przez nią na polach częstym widokiem są ludzie z wykrywaczami metali.




No i kościół, który na tle innych zabytków architektury sakralnej jest wyjątkowy. Absolutnie warto zobaczyć. We wsi trochę barokowych zabudowań, zresztą podobnie w Łukowicach Brzeskich (ale na wiki nie piszą o stojących przy drodze 401 ruinach wiatraka holenderskiego) i Owczarach. Jest na co popatrzeć. Spis zabytków znajdziecie w linkach, nie ma sensu przeklepywać tego samego. 




Nieczynny i w sumie zabytkowy zjazd z autostrady. Praktycznie każda droga przecinająca się z autostradą miała możliwość wjazdu/zjazdu na nią / z niej. Przed modernizacją w połowie lat 90. ub. w. w takiej Oleśnicy Małej były dwa motele. Teraz zjazdy te, ślepe, pełnią funkcję wysypiska śmieci lub spotkań na różnym szczeblu - oczywiście zaświadczają o nich (tych szczeblach) pozostawione śmieci - puszki po piwie, folie po czipsach, filtry po papierosach i prezerwatywy.


Ostatnia część przeprawy z Niemila do Drzemlikowic prowadzi fragmentem Via Regia. Potem już asfalt do samej Oławy. 

Nawet trochę chyba się stęskniłem za błotem, za syczeniem amortyzatorów i piszczeniem tarczowych hamulców. Szybko jakoś nie było, lekko też nie, ale banan na gębie był, a to chyba najważniejsze. Fajnie by było taką trasę przejechać na rowerze do cyklokrosu i zacząłem robić wstępne rozpoznanie, żeby taki rower sprawić w ramach recenzji. Ostatecznie dzisiaj w sumie miałem ze 40 metrów przewyższenia, czyli tyle ile wynosi suma wszystkich podjazdów w królestwie cyklokrosu - Belgii ;)

2 komentarze:

  1. Warto jeszcze wspomnieć, że przebiega tam polski odcinek szlaku św. Jakuba. Przynajmniej przez Małujowice. Byłem tam na początku lipca, jadąc do Santiago.
    Jechałem później m.in. przez wspomnianą przez Ciebie Belgię. Też myślałem, że jest tam płasko:) Jednak Ardeny szybko zweryfikowały moje wyobrażenia..

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie Via Regia to szlak Św. Jakuba :) http://pl.wikipedia.org/wiki/Via_Regia

    OdpowiedzUsuń