niedziela, 14 września 2014

kiedy się człowiek nudzi, to kto za to zapłaci?


Nie wiadomo kiedy poprzedni wpis na blogu był setnym, mniej więcej po roku działania - to bardzo dużo tak na oko. Do tego blisko 600 fanów na profilu - może nie ma szału w liczbach na tle innych działań, ale za to sprawy wydają mieć się dobrze.

Od tygodnia, czyli od poprzedniego wypadu w okolice Jeseników, nie jeżdżę. Tak się wkurzyłem na bolącą stopę, że we wtorek oddałem ją do chirurga na serwis. Nigdy w życiu nic tak mnie nie bolało jak znieczulenie stopy, ale pozbyłem się jakiegoś wirusowego parcha wielkości ziarna cieciorki (tak z centymetr) i dziura w stopie ładnie zarasta. Za tydzień będzie jak nowa.

Jednak takie przestoje są też potrzebne. W tydzień niemal wykończyłem makietę dla syna. zostały pierdoły i w sumie same przyjemne rzeczy, a ja w niej odrobiłem zaległe z dzieciństwa zadanie z kategorii "na później". Na focie powyżej odwzorowany wiadukt kolejowy we wsi Barucice, który bardzo lubię i czasem jest celem moich masochistycznych wycieczek, bo prowadzi do niego asfalt tak zły, że gorzej się nie da. Ale samo miejsce jest słodkie - leniwa linia kolejowa, leniwy las, leniwa wieś w leniwym krajobrazie. Nawet dzisiaj byłem tam z synami (bo obaj są maniakami kolejowymi, ja po prostu lubię leniwe miejsca) i po drodze widziałem kilku szosowców, choć tam nie ma szos :) Jednak urok Stobrawskiego Parku Krajobrazowego taki właśnie jest. treningu tam się nie zrobi, ale symulację "Piekło Pół-Nocy" - raczej tak.

Nie jeżdżenie i przykaz siedzenia kilku dni w nogą lekko uniesioną to niezły drenaż dla kieszeni. Mam 35 lat i powoli zaczynam oswajać się z myślą, że niebawem czterdziecha i coś trzeba zrobić, żeby zagłuszyć kryzys wieku średniego, a super sposobem na to jest kupno nowego roweru. Podniecałem się niebawem piękną robotą od Chrisa Kinga - Cielo Sportif Racer. Nawet cena za frameset jest jakaś taka przystępna, choć po imporcie staje się jakaś już kosmiczna, jednak wciąż odległa od Colnago Master. Ale to mnie zainspirowało, bo delikatna stalowa rama w połączeniu z kołami na obręczach węglowych Enve zrobiła na mnie wrażenie. Takie przedmiot nie z potrzeby, którą można racjonalnie wytłumaczyć, lecz typowa "chcę, bo chcę". W sumie potem doszła do mnie myśl i cena Ritchey Road Logic, gdzie za około połowę ceny Cielo można mieć frameset od innej, amerykańskiej legendy współczesnych cyklistów. Bardzo mi się podoba, ale ten marketingowy bełkot trochę mnie przygniótł. "Tom wybrał stal, Tom skomponował stop, Tom wybrał spawaczy"... Nie. To nie tak, jak lubię. Tym bardziej, że z zawodu sam czasem muszę poskładać podobne teksty o makaronie lub jakimś innym produkcie. Do tego w cenie przystępnego cenowo Ritcheya (który szczerze mi się podoba, ale nikt w sieci nie napisał, co to za stal, jaki to stop) można sobie zbudować u Rychtarskiego lub Orłowskiego takie rzeczy, że klękajcie narody.

U mnie sprawa jest prosta, bo ja bardzo się cieszę z geometrii, jaką mam w Ryśku, więc przy ewentualnym zamówieniu skopiuję ją niemal idealnie (ale pod opcję na opony do 28 mm).

Plan jest taki, żeby co roku do tego "roweru na czterdziechę" dokupić jakąś istotną grupę szpejów. Najpierw rama (36 lat), potem dajmy na to koła oparte na alu obręczy HED i piastach DT 240 (37 lat), potem kompletna grupa osprzętu i pewnie będzie to Sram Red (38) i na koniec drobiazgi, jak kiera, mostek i sztyca od Thomsona, pedałki jakieś ładne, kable Nokona i mamy (39 lat). Na rok czterdziesty sprzęt będzie gotowy. Jak się uda to fajnie, a jak nie, to nie ma dramatu, złożę kiedy indziej, bo radość z jazdy tak naprawdę mam już teraz i nie sądzę, żebym doznał olśnienia. Po prostu "chciałbym mieć takie coś". Nie chodzi o wagę, o ściganie, tylko o efekt biżuterii, o samą radość z posiadania i używania czegoś ładnego, dobrze i porządnie zbudowanego. Pisałem kiedyś o tym przy okazji recenzji książki Robba Penna. Zobaczymy. 

1 komentarz:

  1. I ja za tą ramę właśnie podniosłem, a i za otwór w kopycie nie odmówię. Wszystkiego co dobre, trzymaj się :-)

    OdpowiedzUsuń