poniedziałek, 6 czerwca 2016

elektryczna pielgrzymka na grób Halupczoka. *****


Miało być tak, ale jest tak - moja ulubiona "była" formułka - wytrych. Od kiedy zminimalizowałem planowanie, od tego momentu łatwiej umiem się sam zaskoczyć, przy czym i tak z tego nic by nie było, gdyby nie to, że ja lubię dać się zaskakiwać światu - to nie jest kwestia oczekiwania zaskoczenia, ani bycia nań przygotowanym. Po prostu przyjąłem do wiadomości, że trzeba mieć otwartą głowę, bo nagle coś mnie może zaskoczyć - zadziwić. Jak gapienie się w pomarszczoną, połyskującą taflę jeziora - wiem, że nie ma Potwora z Loch Ness, nie wytężam oczu, żeby zobaczyć jego garbatą szyję. Ale na wszelki wypadek jestem gotów przyjąć zaskoczenie, że jednak on jest.


Zaskoczenie nr 1
Ruszyłem spod domu kilka minut przed w pół do szóstej rano, w całkiem rześkim powietrzu i takim samym nastroju, kompletnie nie zdając sobie sprawy z absurdu sytuacji, jaka zdarzy mi się za drugim zakrętem (czyli 250 metrów od domu). Na drodze leży coś - trochę białe, trochę nie białe. Pomyślałem, że pewnie śmieć. Im bliżej, tym trudniej było to rozpoznać. Tuż przed widzę, że płasko na dupie siedzi facet w białym polo. Żyje, bo się uśmiecha, więc ja boję się bardziej. Bo kto siedzi plackiem na jezdni po sobotniej nocy i się uśmiecha? Na bank ktoś z marginesu statystyk. No i mówi do mnie "maszpanognia?"
Wracał pewnie do domu, pewnie impreza skończyła się zanim do końca się zresetował. Pewnie koledzy opuścili, pewnie to ostatni papieros, jaki przetrwał. Pewnie liczył, że wypali go sobie w spokoju, ale nie miał ognia. I pewnie nikt by się mu nie zatrzymał, więc pewnie usiadł licząc, że kogoś spotka. I wtem jedyna osoba, którą może zapytać to kolarz - sportowiec amator, który czasem lubi zapalić. Ale nie dzisiaj.



Zaskoczenie nr 2
Mnie już to nie zaskakuje, jednak strasznie lubię most na Nysie Kłodzkiej tuż przed jej ujściem do Odry, w Skorogoszczy. Rano DK 94 jest niemal pusta, więc wybraliśmy ją, żeby jak najszybciej dojechać jak najbliżej punktu docelowego, którym dzisiaj jest grób Joachima Halupczoka. Zwyła niedziela, żadna super data. Jedziemy szybko, gdyż musze być w domu wcześniej, niż zwykle.



Zaskoczenie nr 3
Już raz tu gościł ten pomnik w Mikolinie nad Odrą - jeśli chodzi o przestrzelenie własnej chwały, to to arcydzieło socrealizmu pochłonęło pewnie tyle betonu i piaskowca, co Pałac Kultury w relacji wspomnianej ilości ofiar przejścia przez Odrę (40 tyś żołnierzy) do faktycznej (około 350). Zniknął napis "mordercy" z przedniej ściany. Szkoda, że jest zaniedbany, tym bardziej w tym miejscu. Ja rozumiem, że jest to i wstydliwe, i dla lokalnych mieszkańców (autochtonów) tragiczne, jednak to kawałek historii i ślad po istotnych wydarzeniach. Nawet jeśli przekłamany, to wydaje mi się, że warto dodać tam tablicę z eksplikacją problemu i o to zadbać. Tym bardziej, w świetle tego, co dalej.







Zaskoczenie nr 4
Od Popielowa na wschód, cała gmina Dobrzeń Wielki jest obwieszona protestami. W skrócie - w gminie jest gigantyczna elektrownia, która się właśnie rozbudowuje i szykuje do eksportu prądu na Zachód. Więc miasto bardzo by chciało mieć z tego podatki. Ale gmina nie chce, bo gmina sobie sama radziła. Dodatkowo to spory strzał w mniejszość narodową, która tu egzystuje, a która nie ma dobrej prasy w aktualnym obozie władzy. 







Zaskoczenie nr 5
Poranek niby wilgotny, niby temperatura jeszcze niezbyt wysoka, więc nie spodziewałem się fajerwerków podczas przejazdu pod liniami wysokiego napięcia. Tymczasem tuż za elektrownią jest rozdzielna, z której odchodzi kilka linii bardzo blisko siebie na niedużej wysokości. Było super elektrycznie, a dźwięk prądu - elektryczność w atmosferze aż powoduje dziwny lęk. Z jednej strony to niesamowite, że taka ilość energii nad głowami powoduje wibracje powietrza, z drugiej to trochę niepokojące. 





Zaskoczenie nr 6
We wsi Czarnowąsy zaskoczyły nas kreatywne banery na każdym drzewie. Super akcja (co pewnie przyznają ci "za" i ci "przeciw")





Zaskoczenie nr 7
Wąskie, niemal puste asfalty między wsiami. Coś genialnego, kiedy te drogi wiją się pomiędzy budynkami i płaskimi jak stół budynkami, co jakiś czas pojawiał się most (chyba nad Małą Panwią, która niedaleko stąd wypływa z Jeziora Turawskiego, nad którym spędziłem połowę wakacji w życiu). Kilka lat temu wracałem pociągiem z Warszawy i jakoś właśnie w drodze przez województwo Opolskie widziałem z okna pociągu takie wąskie, strasznie miłe drogi, a na nich kolarzy. Ponieważ to było jakoś tuż przed Euro 2012, to pociąg jechał na tyle długo, że drugi raz kończyłem czytać aktualny numer BikeBoardu, będąc wtedy fanem turystyki na MTB omijałem rzeczy związane z szosą. I właśnie pod wpływem tych widoków w mniej więcej tej okolicy wpadłem na pomysł, że cholera, to musi być fajne. I tak już mi zostało.





Zaskoczenie nr 8
Nie słuchamy. Kompletnie. A powinniśmy.
Wchodzimy na cmentarz w Osowcu, kilka minut po ósmej rano. Nie jest to duży cmentarz, ale ilość nagrobków powoduje, że dość zmęczone oczy mają problem z rozpoznaniem właściwego epitafium. Starsza pani widząc nas mówi:
- Tam panowie, w lewo (lub w prawo) na końcu (na środku).
- Jak pani wpadła na to, że my tu przyjechaliśmy na grób Halupczoka (śmiech). 
Idziemy dalej i w jednym momencie pytamy się siebie na wzajem
- Gdzie? W lewo?
- Nie, w prawo.
- Ale na końcu?
- Chyba tu mówiła...
- Tam?
- Dobra, rozdzielmy się. Ja idę tam, a wy tam?
- Jak to "wy tam"? Co, uważasz, że taki jesteś bystry, że my we dwóch musimy szukać tego, co ty sam znajdziesz, hę? - oczywiście żartobliwie, bo tylko tak można wybrnąć ze skonfundowania, ze jednak trochę nie ogarniamy.
- Jest!

Karol znalazł.















Zaskoczenie nr 9
Wracając trochę milczymy, bo mamy ścisk z czasem. Szybka kawa na stacji - do tego hot-dog i pepsi. Pełen luz, choć ścisk. W nogach już 90 km, wiatr nie jest jakiś miły i zaczyna się wzmagać. Wracaliśmy fajną drogą po prawej stronie Odry, z Popielowa na Brzeg, a dalej przez Bystrzycę do Oławy. Szło całkiem dobrze, bo obiecałem, że w domu będę przed 11.00 i się nie spóźniłem, więc tym razem to ja jestem zaskoczeniem.

1 komentarz:

  1. Fajnie Wojtku, że to wszystko opisujesz. Bo mi ( uczestnikowi niektórych wyjazdów) pewnie w niedługim czasie pozostanie tylko mgliste wspomnienie.
    A tak będę mógł do tego wrócić w ciemny, zimowy wieczór.

    Karol

    OdpowiedzUsuń