niedziela, 20 kwietnia 2014

Lazer O2 - test zakończony ;)

Dawno Dawno temu zrobiłem wpis o moim aktualnie używanym kasku. O tu: http://szosowaszosa.blogspot.com/search/label/Lazer - i pisałem też o tym, że ciężko taki kask przetestować, gdy nie miało się w nim dzwona. I ja tego dzwona nie miałem. Ale dzisiaj miał go Adam, który ma dokładnie taki sam model i równie wielki łeb jak ja. Choć napisał mi w wiadomości, że "Kask uratował mi dupę", to zakładam, że aż tak nie schudł, że zmieścił tam ów część ciała, niemniej dawno się nie widzieliśmy, więc cholera go wie. 

Ale do rzeczy. Adam zaliczył glebę, obojętnie jak - uderzył głową w chodnik. Oberwały i szpeje, i ciuchy. Kask oberwał mocno, ale głowa cała. A kask nie. Warto dodać, że to dobra wiadomość. Jeszcze lepsza, gdy kask popęka, ale się nie rozleci. I właśnie tak modelowo się stało. Pozwolę sobie użyć cytatu: "Pękniety w trzech miejscach - Czterech - Cąła połowa, którą przyj(pipipipi)em jest popękana - Chcę taki sam kask - bo wiem, że działa! [...] Teraz Wojtku drogi mogę powiedzieć, że przetestowałem kask:)"

Nie mam punktacji, nie mam gwiazdek co do szpejów i testów. Kask działa, co zostało potwierdzone empirycznie w warunkach bojowych :D



Fot: Adam 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz